Sa dwa typy zup, bez ktorych nie moglabym sie obejsc. Pierwsze to zupy-kremy: geste, pozywne, sycace i bardzo, ale to bardzo zimowe. Drugie - to wszelkiej masci orientalne wariacje na temat znanego wszem i wobec rosolu. Niby tak podobne do tej tak popularnej w Polsce zupy, a jednak tak inne, nabieraja orientalnego charakteru dzieki dodatkom, sosom i przyprawom.
Przepis na wietnamska zupe z wieprzowina znalazlam w "Kitchen: Recipes from the Heart of the Home" Nigelli i, jak to czesto bywa w wypadku takich dalekowschodnich dan, z miejsca urzeklo mnie jej zdjecie: zielone liscie pak choi, posiekana czerwona chilli, delikatne kawalki miesa, a to wszystko zanurzone w lekko kwasnym bulionie. Spodziewalam sie, ze jej smak podbije moje serce - i tak tez sie stalo. Co wiecej, Mezczyzna tez byl nia zachwycony, choc stwierdzil, ze kielkow bylo za duzo, a makaronu za malo. Coz, kwestia gustu - nie bojcie sie eksperymentowac z iloscia skladnikow!
Wietnamska zupa z wieprzowina i nudlami
Skladniki:
(dla 2-4 osob)
- 275 g poledwicy wieprzowej, pokrojonej w cienkie paski
- 2 lyzki soku z limonki
- 2 lyzki sosu sojowego
- 1/2 lyzeczki mielonej slodkiej papryki
- 2 lyzki sosu rybnego
- 250 g nudli ramen
- 1 lyzka oliwy czosnkowej (u mnie zwykla oliwa z oliwek + 1 zmiazdzony zabek czosnku)
- 6 cienkich albo 3 grube szczypiory, pokrojone w cienkie plastry
- 1 lyzka posiekanego swiezego korzenia imbiru
- 1 litr bulionu z kury
- 300 g kielkow fasoli
- 175 g mlodych pak choi (nie znalazlam tych malych, zastapilam zwyklym), porwanych na kawalki
- 2 lyzeczki swiezej, posiekanej czerwonej papryczki chilli
Kawalki wieprzowiny wlozyc do miski, dodac sok z limonki, sos sojowy, papryke i sos rybny. Odstawic na maksimum 15 minut. Ugotowac nudle wedlug instrukcji na opakowaniu, a nastepnie przeplukac zimna woda.
Rozgrzac wok albo gleboka patelnie, dodac oliwe i podsmazyc szczypior i imbir, mieszajac, przez okolo minute. Nastepnie dodac wieprzowine wraz z marynata i smazyc, mieszajac, przez kolejne 2 minuty. Zalac bulionem, doprowadzic do wrzenia. Kiedy mieso bedzie ugotowane, dodac kielki i pak choi; jesli podczas gotowania bulion mocno odparowal, mozna dodac rowniez 125 ml wrzacej wody.
Do misek wlozyc ugotowane nudle, zalac zupa i posypac posiekana chilli.
Przepis dodaje do Grumkowej wedrowki z widelcem po Azji.
wspaniała:-)
ReplyDeletePokochałam kuchnię wietnamską od kiedy odkryłam rewelacyjną restaurację w Gdyni, więc krzyczę głośno tak patrząc na Twoje danie :)
ReplyDeleteŚwietna kompozycja smakowa :-) I Twoje zdjęcie również mnie urzekło. Pozdrawiam serdecznie :-)
ReplyDeleteJestem pewna, że też bym ją pokochała :)
ReplyDeleteMamy podobne podejście do zup jak i Ty;-)
ReplyDeleteJuż chcę jeść tę zupę :) cudnie wygląda
ReplyDeleteWygląda baaaaardzo smakowicie. Zastanawiam sie tylko, czy można zastąpić polędwice tofu, bo nie jem mięsa, a ta zupa taka kusząca...
ReplyDeleteale bym zjadła!!! uułaaa! pycha!!
ReplyDeleteŚwietna zupa, cudna miseczka. U ciebie wygląda równie zachęcająco, co u Nigelli! :)
ReplyDeleteMmm,ależ pysznie wygląda ta zupka!:)
ReplyDeleteale wspaniale wyglada, az mam ochote chwycic za lyzke i zajadac:)
ReplyDeleteświetnie się zapowiada... Pysznie wygląda!
ReplyDeletehttp://wszystkoogotowaniuks.blogspot.com
Fantastycznie wygląda i do tego moje ulubione składniki!
ReplyDeletePodejrzewam, że moje serce też by zdobyła :)
ReplyDeletehttp://polkazprzyprawami.blox.pl
Też na nią patrzyłam, ale gdzie tu znaleźć pak choi... Za to ciągle nie mogę uwierzyć ile można wyczarować wariacji popularnego rosołu ;)
ReplyDeleteWygląda obłędnie, szkoda tylko, że mi nikt takiej zupy nie zrobi :)
ReplyDeleteArven -> pak choi mozna podobno kupic w Auchan, wyczytalam tez gdzies, ze mozna ja zastapic liscmi buraka albo przerosnieta botwina :)
ReplyDeleteWspaniala propozycja. Ja kocham wszystkie. Zarowno te kremowe, jak i lekkie warzywne, nasycone przyprawami i aromatyczne azjatyckie.
ReplyDeleteDla mnie to zupa wybitnie jesienna, bo tylko wtedy mam na dzialce pak-choye.
Wygląda wspaniale! Chrupiąca, cieplutka, kolorowa...
ReplyDeleteZrobiłam zupę "wietnamską", która okazała się niestety wielkim rozczarowaniem. Zastosowałam się do przepisu bardzo skrupularnie. Smak zuy nie ma nic wspólnego z orientem. W skali 1-10 oceniam ją na 3. Jest jadalna i to jedyna jej zaleta.
ReplyDelete