Choc mieszkam na Wyspach juz od ladnych paru lat, raczej nie zdarza mi sie zapominac polskich slow. Moze sie myle, ale takie "zapominanie" wydaje mi sie byc przejawem jakiegos osobliwego snobizmu i dziwnie pojetej checi odciecia sie od wszystkiego, co wiaze sie z ojczystym krajem.
Czasem jednak brakuje mi polskich slow. A konkretniej: brakuje mi ich w dziedzinach, ktorymi, mieszkajac w Polsce, w ogole sie nie interesowalam. Kuchnia jest jedna z takich dziedzin, a nazwy ryb i owocow morza sa obszarem, w ktorym lepiej radze sobie po angielsku, niz po polsku. Przyklad: do niedawna nie znalam polskiego slowa na scallops. Na szczescie zawsze mozna liczyc na pomoc Durszlakowiczow: Sliwka i Yobada oswiecily mnie, ze te niewielkie, okragle owoce morza nazywaja sie przegrzebki.
Nazwa dosc specyficzna - mojej Mamie skojarzyla sie z kura grzebiaca w ziemi na podworku - ale smak wyborny. Delikatne, nie gumowate, przypominaja nieco mieso raka. Mozna je podawac na wiele sposobow, ale najczesciej przyrzadza sie je na patelni, smazac krotko na masle.
Dzisiejszy przepis pochodzi z ksiazki "Nigella Express" i, jak to u pani Lawson bywa, jest tak prosty, ze bardziej juz sie nie da. Wystarcza cztery skladniki i kilka minut, by przyrzadzic to pyszne, ekspresowe danie. Podobno doskonale smakuja z ciecierzyca z dodatkiem rukwi wodnej i sherry, ale ja podalam je z pietruszkowo-cytrynowym kuskusem.
Przegrzebki z chorizo
Skladniki:
(dla 6 osob jako starter albo 4 jako danie glowne; robilam z polowy porcji)
- 400 g malych przegrzebek (te wyjatkowo grube warto przekroic wzdluz na pol)
- 110 g kielbasy chorizo
- sok z 1/2 cytryny
- 4 lyzki posiekanej swiezej natki pietruszki
Chorizo pokroic w plastry grubosci gora 3 mm i podsmazyc na rozgrzanej, suchej patelni tak, by plastry byly chrupiace. Przelozyc je z patelni do miski, a na wytopiony tluszcz wrzucic przegrzebki. Smazyc przez okolo 1 minute z kazdej strony. Dodac kielbase i sok z cytryny, zostawic na ogniu na kilka sekund. Podawac obficie posypane pietruszka.
Przepis dodaje do akcji Ekspresowo w Kuchni, a takze do spizarnianej akcji Franky.
Mam identyczne skojarzenie jak Twoja Mama, jeśli chodzi o przegrzebki ;-)
ReplyDeleteNatomiast co do "zapominania" polskich słów...mnie to trochę bawi, ale rozrywkę lubię w każdym wydaniu :D
Mi czasami zdarza się zapomnieć jakieś słowo (w dodatku banalne!), ale to działo się nawet, gdy mieszkałam w Polsce :)
ReplyDeletePrzegrzebki są pyyycha
A dziś oglądałam TVN Style i Nigella w swoim programie robiła właśnie te przegrzebki z chorizo ;) jaki zbieg okoliczności :D
ReplyDeleteSzkoda, że i nas w Polsce cena chorizo i przegrzebków jest zaporowa dla przeciętnej osoby. Chętnie bym spróbowała i jednego, i drugiego.
Nie miałam jeszcze okazji skosztować przegrzebków (a skojarzenie mam z ta nazwą zupełnie podobne:))
ReplyDeletechorizo muszę wreszcie spróbować, bo mam wrażenie, że nie próbowałam..
ReplyDeleteprzegrzebki kojarzą mi się z pierwszymi odcinkami "Piekielnej kuchni Gordona R.".
To były czasy!
( u mnie jakaś 6-sta klasa podst.)
Uwielbiam przegrzebki, ale nie mogę znieść tej polskiej nazwy, naprawdę kojarzy się z jakąś kurą :P. Po francusku nazywają się 'coquilles St Jacques', czyli muszle św. Jakuba, o ile ładniej...
ReplyDeleteMaggie, no mi się ta nazwa podobnie kojarzy jak Twojej mamie ;)
ReplyDeletepołączenie z chorizo widziałam jakiś czas temu u Nigelli, wyglądało pysznie! Twoje wygląda równie apetycznie :D
Wiesz, może to zabawne, bo ja mieszkam w Polsce, ale czasem zapominam polskie słowa. Tak dużo czytam po angielsku, w sumie mój zawód jest na tym języku oparty, że czasem łatwiej mi coś powiedzieć po angielsku niż po polsku.
ReplyDeleteNiektóre zwroty po prostu nie dają się przetłumaczyć, a polski odpowiednik już nie brzmi jak powinien. A jak prowadzę zajęcia z Photoshopa to już w ogóle jest koszmar :)
Co do przegrzebków, tudzież muszli Św. Jakuba (o ile się nie mylę), to jeszcze się na nie nie skusiłam ze względu na potworną cenę. A mam na nie ogromniastą ochotę.
Pozdrawiam
W Polsce również mówi się czasem "Muszle Św. Jakuba" (to do komentarza Escapade Gourmande:)), ale nazwa "przegrzebki" rzeczywiście zaczyna dominować - w końcu o wiele krótsza i prostsza, nawet jeśli kojarzy się nie z tym, z czym powinna:)
ReplyDeletePotrawa świetna - taka szybka i rposta, ale połączenie smaków - wyśmienite:) Maggie - całkowicie rozumiem Twoje lingwistyczne przemyślenia, przez ładnych kilka lat mieszkałam na Wyspach i moje wrażenia były podobne - po polsku mówiłam i mówię, jak zawsze (i nie przekonują mnie szybko nabierane angielskie naleciałości w słownictwie i akcencie), ale czasem nagle łapałam się na tym, że jakiegoś polskiego określenia na nowe dla mnie zagadnienie po prostu nie znałam...:)
Ojjj, chętnie bym spróbowała! Nigdy nie miałam przegrzebka w ustach ;)
ReplyDeleteUwielbiam przegrzebki (choć wolę nazwę "Muszle św. Jakuba"), we Francji jadłam je zapiekane w muszlach i polane sosem maślanym, z pietruszką! Mniam! Tam również polubiłam chorizo:)
ReplyDeletePrzegrzebki to dla mnie teren jeszcze do odkrycia :) Zapisuję przepis i kiedy uda mi się małże dostać napiszę jak mi smakowały :)
ReplyDelete