Nazwa panna cotta zawsze mnie troche bawila. Wiem, ze oznacza ona ni mniej, ni wiecej, jak tylko gotowana smietanke, ale nic nie poradze na to, ze mi zawsze kojarzy sie z jakas tajemnicza panna z kotem. Prawde mowiac, nie jest to moj ulubiony deser. Sam w sobie wydaje mi sie dosc nijaki i mdly, dlatego kiedy postanowilam zrobic moja pierwsza w zyciu panna cotte, wiedzialam, ze bede musiala czyms ja "podkrecic".
Padlo na lekko gorzkawy herbaciany syrop z kardamonowa nuta i kwaskowate pomarancze. Jak sie okazalo, to byl strzal w dziesiatke. Panna cotta nabiera dzieki tym dodatkom niecodziennego, troche przekornego charakteru, a kontrastujace ze soba smaki wspaniale sie uzupelniaja. Warto wyprobowac!
Przepis na sos znalazlam tutaj, panna cotte robilam wedlug tej receptury. A nastepna panna cotta bedzie cala herbaciana. Ale o tym przy innej okazji...
Waniliowa panna cotta z herbacianym sosem i pomaranczami
Skladniki:
- 500 ml smietany kremowki
- 1,5 lyzeczki zelatyny
- 150 g cukru pudru, przesianego (dalam 100 g i deser byl wystarczajaco slodki)
- 1 lyzeczka ekstraktu z wanilii albo ziarenka wyskrobane z 1 laski wanilii
Herbaciany sos z kardamonem
- 1 szklanka wody
- 1 torebka herbaty Earl Grey
- skorka zdjeta nozem z polowy pomaranczy
- 3 nasiona kardamonu
- 1,5-2 lyzki cukru
Smietane podgrzac w garnku. Kiedy cukier sie rozpusci, zdjac z ognia, dodac ekstrakt z wanilii lub ziarenka. Zelatyne wsypac do miski z zimna woda, odstawic na 5-10 minut. Po uplywie tego czasu zalac zelatyne goraca smietanka i mieszac, az sie rozpusci. Przelac do kokilek lub metalowych foremek (u mnie wyszlo 6 porcji), przykryc folia i wlozyc do lodowki na 4 godziny, az deser zastygnie.
Przed podaniem zanurzyc kazda foremke na chwile w goracej wodzie, by deser latwiej z niej "wyskoczyl". Na foremce polozyc talerz i odwrocic do gory nogami, by panna cotta sie wysunela.
Wode wlac do garnka, doprowadzic do wrzenia, dodac herbate, skorke z pomaranczy, kardamon i cukier. Zdjac z ognia i odstawic na 4-5 minut, odcedzic. Dla uzyskania gestszego sosu przecedzona mieszanke podgrzewac, az osiagnie odpowiednia konsystencje. Mozna dodac wiecej cukru, ale wtedy syrop bedzie bardzo slodki.
Podawac panna cotte polana ostudzonym sosem i udekorowana kawalkami pomaranczy.
Przepis dodaje do akcji Lubie herbate!
Ja panna cotte bardzo lubie. W polaczeniu z taki sosem musi byc przepyszna :) Mniam :)
ReplyDeletePozdrowienia.
Panna, w smacznej otoczce :)
ReplyDeletePołączenie tych smaków musi być niezapomniane
ReplyDeleteta goryczka w słodkim przepisie mnie intryguje, chetnie bym sprobowala :) a pannę z kotem dołączam do słownika wtajemniczonych :D
ReplyDeleteHeheh :) Wzięło nas :) Pysznie wygląda :)
ReplyDeleteMnie osobiście ani nie zachwyca, ani też nie odrzuca smak samej pana cotty. W sumie Gosiu, dobrze ujęłaś jej smak, że sama w sobie jest nijaka. Przyznaję jednak że w połączeniu z innymi dodatkami nabiera charakteru :) Jestem przekonana, że Twoja dzisiejsza propozycja i mi przypadłaby bardziej do gustu aniżeli czysta śmietankowa pana cotta :) już nie mogę doczekać się całej herbacianej!! Zdjęcie boskie :)
ReplyDeletePodoba mi się to podkręcenie smaku.
ReplyDeleteWygląda świetnie! Podoba mi się ten pomysł :)
ReplyDeletePozdrowienia:)
Wspaniała konsystencja - widać to nawet na zdjęciu :)
ReplyDeleteSuper sos!!! I te pomarańcze...pychota takie połączeni musiało być:)
ReplyDeleteIle tu u Ciebie dobroci! Aż mi się zachciało urządzić nieco spóźniony podwieczorek..
ReplyDeletewygląda wyśmieniecie :-)
ReplyDeleteTrzeba sobie zrobić taką panna cottę. Ten sos musi być boski!
ReplyDeleteJa uwielbiam pannę i mogłabym ją jeść nawet bez żadnych sosów :)
Ale robię ją z kremówki i mleka, być może dlatego.
piękna! wygląda znakomicie :)))
ReplyDelete