Bo on jest niemal lagodny. Bardzo, bardzo rozgrzewajacy, z wyczuwalnym aromatem wedzonych papryczek chipotle, idealny na zime. Po kilku malo udanych doswiadczeniach z twarda wolowina dochodze do wniosku, ze to mieso najlepiej smakuje w potrawach wymagajacych dlugiego, niespiesznego gotowania. Robi sie wtedy cudownie kruche i miekkie. Ma to te zalete, ze mozna wybrac tansze mieso. Najlepsze bedzie takie z widocznymi przerostami tluszczu, ktore, wytapiajac sie podczas gotowania, nadaja daniu wspanialego smaku.
Moj gulasz byl dosc gesty - podejrzewam, ze to zasluga nieco zbyt mocnego ognia na poczatku gotowania - ale w niczym to nie zaszkodzilo. Mala uwaga: jesli zauwazycie, ze mieso zaczyna sie przypalac, mozecie dolac do garnka odrobine wody, by temu zapobiec. Przepis autorstwa Toma Parkera Bowlesa wyszperalam w ksiazce "Market Kitchen".
Meksykanski wolowy gulasz
Skladniki:
(dla 4 osob)
- 1-3 suszone papryczki chipotle, w zaleznosci od tego, jak ostre ma byc danie
- 4 lyzki oleju roslinnego
- 1 kg wolowiny, najlepiej nie za chudej, pokrojonej w duza kostke
- 1 duza cebula, drobno posiekana
- 2 zabki czosnku, drobno posiekane
- 350 ml passaty
- 1 lyzka czerwonego octu winnego
- 1 lyzeczka swiezych lisci oregano, posiekanych (dalam 1/2 lyzeczki suszonego oregano)
- 1 lisc laurowy
Suszone papryczki wlozyc do miski, zalac goraca woda i odstawic na 30 minut, az zmiekna, przewracajac na druga strone w polowie. Odsaczyc, oczyscic z nasion i drobno posiekac.
Polowe oleju rozgrzac w duzym garnku na duzym ogniu, dodac polowe miesa i smazyc przez 8-10 minut, az sie zrumieni, a nastepnie przelozyc do miski. Powtorzyc ten krok z reszta miesa. Dodac cebule i czosnek, smazyc przez 2 minuty, mieszajac.
Wrzucic mieso z powrotem do garnka, dodac passate, oregano, ocet, posiekane papryczki i lisc laurowy. Doprawic do smaku. Zmniejszyc ogien, przykryc i gotowac przez 1,5 godziny, mieszajac od czasu do czasu. Podawac z gotowanym ryzem.
Tak jak Polska nie samą kapustą i schabowymi stoi, tak i w Meksyku łagodniejsze smaki się trafiają :) Gulasz intrygujący :) A wołowina rzeczywiście najlepsza długo duszona :)
ReplyDeleteNo tak, wołowina wymaga długiej obróbki, ale za każdym razem gdy ją serwuję stwierdzam, że warto. A dla takiego gulaszu?? Nie wypada nawet pytać!
ReplyDeleteTak, zdecydowanie! Jeśli wołowina, to w gulaszu z papryką. Tak, jak piszesz, jest wtedy soczysta i cudownie krucha.
ReplyDeletePozdr.,
Mrs.S.
U nas wczoraj był gulasz wołowy i odwrotnie - miał być łagodny, wyszedł dość ostry; Prezydent gotował! ;) Muszę wypróbować także ten przepis, bo wygląda super. ;)
ReplyDeletemusi byc pyszne! na pewno sprobuje w niedalekiej przyszlosci :-)
ReplyDeleteLubię ostre dania, więc z pewnością bym go przyprawiła. Chociaż taki łagodny też musi wybornie smakować :)
ReplyDeleteoj, ale musiał rozgrzac!
ReplyDeletepysznie.
super:)
ReplyDeleteFajne i też uważamy, że wołowinie służy długie duszenie. Pozdrawiamy
ReplyDeleteChciałabym, żeby ktoś robił mi takie pyszne obiady, jakie widuję na Twoim blogu. :)
ReplyDeleteGulasz z ryżem? Ciekawie. :)