Mule zawsze kojarzyly mi sie z eleganckimi restauracjami. Wydawalo mi sie, ze ich przygotowanie to jakas wielce skomplikowana sztuka i ze w warunkach domowych zwyczajnie sie nie da. Takie to przeciez wytworne, tak wykwintnie wyglada, tak czaruje czernia lsniacych skorupek i delikatnym, rozowym wnetrzem... Raczej niemozliwe, by bylo banalnie proste, prawda?
A wlasnie, ze nieprawda. Okazuje sie, ze przyrzadzenie muli to zadna sztuka. Ot, oczyscic, wrzucic do garnka z odrobina goracego plynu, nakryc pokrywka - i po dwoch, trzech minutach mozna cieszyc sie wspanialym posilkiem. Wersja z bialym winem jest chyba najpopularniejsza, ale ja bardzo lubie znaleziona w "Kitchen. Recipes from the heart of the home" Nigelli Lawson wariacje na jej temat, w ktorej zamiast wina pojawia sie cydr. Lista skladnikow nie jest imponujaco dluga, za to smak pozostaje w pamieci. Dodatki? Wystarczy dobre pieczywo, ktore wspaniale smakuje zanurzone w aromatycznym sosie...
Mala uwaga: mule, ktorych skorupki nie otworzyly sie w czasie gotowania, nalezy wyrzucic. Ja mialam szczescie: trafila mi sie tylko jedna taka oporna sztuka.
Mule w cydrze
Skladniki:
(dla 2 osob, robilam z polowy)
- 2 kg swiezych muli
- 2-3 lyzki oliwy z oliwek
- 1 cebula, obrana i drobno posiekana, albo 3 dymki, pokrojone w plasterki
- 2 zabki czosnki, pokrojone w cienkie plasterki
- garsc swiezej, posiekanej natki pietruszki
- 500 ml wytrawnego cydru
Mule wlozyc do miski albo wsypac do zlewu i zalac zimna woda. Oczyscic za pomoca noza i odrzucic te, ktore sa otwarte; dla pewnosci warto stuknac kazda muszla o brzeg zlewu, a jesli sie otworzy, wyrzucic.
Oliwe rozgrzac na srednim ogniu w duzym garnku z pokrywka. Dodac czosnek, cebule i 1 lyzke natki pietruszki, smazyc przez 1-2 minuty, az zaczna mieknac. Dodac cydr, zwiekszyc ogien, wrzucic do garnka oczyszczone mule i nakryc pokrywka. Gotowac przez 2 minuty, od czasu do czasu potrzasajac garnkiem. Jesli po uplywie tego czasu muszle sie nie otworza, gotowac kolejna minute. Zdjac z ognia i odstawic na moment, a nastepnie podawac mule z plynem, w ktorym sie gotowaly, posypane pozostala natka pietruszki.
Mniam :) Jadłam takie, tylko właśnie w winie gotowane - bardzo mi to smakowało. Myślałam, że to Bóg wie jakie trudne, a wygląda na to, że wcale nie... Może kiedyś sama się skuszę? :)
ReplyDeleteOj kochana, widze, ze ostatnio sobie dogadzasz :) Najpierw przegrzebki a teraz mule :)) Tych pierwszych jeszcze nie jadlam, te drugie wielbie miloscia ogromna. Najbardziej takie, ktore u nas w restauracjach nazywaja sie "po hiszpansku" czyli w pomidorowym sosie. Sa boskie. Mam nawet gdzies przepis wiec pewnie je kiedys zrobie. Mam tylko problem z dostaniem swiezych muli... :(
ReplyDeletePozrowienia.
Jejku! ale pyszności, nigdy nie jadłam tak przygotowanych, wyglądają niezwykle apetycznie!:)
ReplyDeleteO kurczę Maggie, raj dla podniebienia :) Mule jadłam tylko raz i w białym winie duszone właśnie, ale Twoja wersja to dopiero musi być eksplozja smaku :) Jak dorwę gdzieś świeżutkie mule to zrobię :)
ReplyDeleteŚwietny pomysł z użyciem cydru zamiast wina. Z pewnością ten smak, jak zresztą napisałaś, zapada w pamięć na długo.
ReplyDeleteSerdeczne pozdrowienia,
Edith
jestem miłośnikiem cydru:)))) a z mulami, to dopiero musi być pyszne!:)
ReplyDeleteMule właśnie najbardziej mi smakują gdy lista składników potrawy będzie krótka. To nie zagłusza ich wspaniałego smaku.
ReplyDeleteTakie mule a'la marinara , czy to z winem czy cydrem, smakują bosko. Najbardziej lubię ten aromatyczny sos i maczaną w nim bagietkę :-)
Rzeczywiście szalejesz ostatnio z owocami morza :) Muli jeszcze nigdy nie jadłam, chociaż moj brat mnie namawia i namawia i namawia. Ostatnio zaserwował mi kałamarnicę i nawet smaczne to to było, ale ciągle wolę bardziej ryby wcinać.
ReplyDeletew moim mniemaniu mule to też szczyt elegancji i kulinarnego wtajemniczenia :D no ale skoro tak mówisz... to może warto kiedyś spróbować je zrobić:) i jeszcze ten cydr, musi być przepyszne!
ReplyDeletecudowności. Takie mule przypominają mi o wakacjach i wieczorach spędzanych w urokliwych restauracjach nad brzegiem morza. Pyszności :-)
ReplyDeletePyszności. Chętnie wpadłabym na kolację! Nie mam aż tak daleko ;)
ReplyDeleteJak kazde twoje danie wyflada mega apetycznie i zachecajaco ;D
ReplyDeleteBuziaki ;*
pieczarkamysia
Muli nie jadłam, nigdy nie mogłam się przekonać.
ReplyDeleteAle cydr uwielbiam, więc może bym się na takie skusiła... :)
Dzięki za ten przepis! - właśnie zbieram się w sobie, żeby się zmierzyć z mulami. Ostatnio (z resztą w Bułgarii) miałem okazję próbować muli w niesamowitym sosie... musztardowym. Wino to klasyka, ale cydr wydaje się świetnym pomysłem. Pozdrawiam!
ReplyDeleteChciałabym wypróbować kiedyś mule i przegrzebki. Niestety w Krakowie ciężko o nie.
ReplyDeletePodobno mule, które nie otworzyły się podczas gotowania, są trujące. Tak mówił Makłowicz w swoim programie.
ReplyDelete