W tym roku postanowilam to zmienic. Po pysznych brownies z dynia przyszedl czas na cos bardziej konkretnego, a mianowicie dyniowe gnocchi. Przymierzalam sie do nich od dluzszego czasu, az w koncu nadarzyla sie znakomita okazja: upieklam dynie butternut z mysla o pewnej salatce (ktora pojawi sie na blogu juz niedlugo) i zostalo mi sporo do wykorzystania, wiec przerobilam ja na puree, a puree - na pyszne, delikatne w smaku kluseczki. Przepis wzielam stad; tym, ktorzy zastanawiaja sie, czy warto gotowac puree, by bylo mniej wilgotne, moge odpowiedziec, ze zdecydowanie warto. A ze akurat mialam w lodowce kawalek sera plesniowego, zrobilam sos na jego bazie, z mala zmiana: zamiast szalwi (ktorej nie mialam) uzylam estragonu. I choc to danie wymaga troche pracy, efekt jest naprawde pyszny!
Oba przepisy wzielam z amerykanskich stron, wiec szklanka = 235 ml.
Dyniowe gnocchi z sosem z sera plesniowego
Skladniki:
(dla 4 osob; robilam z polowy)
Gnocchi:
- 1 szklanka puree z dyni
- 1/4 lyzeczki soli
- 1 jajko, rozklocone
- 1-1,5 szklanki maki, plus odrobina do oproszenia blatu
Sos:
- 1 lyzka masla
- 1/2 szklanki mleka
- 1/4 szklanki smietany kremowki
- 115 g sera z niebieska plesnia, pokruszonego
- 1 lyzka posiekanych lisci estragonu
- szczypta galki muszkatolowej
- sol i pieprz, do smaku
Puree z dyni wlozyc do garnka i gotowac na srednim ogniu przez okolo 10 minut, az troche odparuje - dzieki temu bedzie mozna dodac mniej maki do ciasta na gnocchi, co z kolei sprawi, ze kluseczki nie beda twarde. Odparowane puree przelozyc na talerz i wstawic do lodowki do schlodzenia (puree nie musi byc zimne, ale to ulatwi formowanie waleczkow z ciasta).
Zimne puree wlozyc do miski, dodac jajko i sol. Stopniowo dodawac make, mieszajac ciasto drewniana lyzka, az zacznie odchodzic od brzegow miski. Za pomoca omaczonych rak odrywac kawalki ciasta i na oproszonym maka blacie formowac z niego waleczki, a nastepnie kroic na 2,5-cm kawalki. Na tym etapie gnocchi mozna zamrozic: wystarczy rozlozyc je rownomiernie na papierze do pieczenia i wlozyc do zamrazalnika.
Przygotowac sos: w srednim garnku podgrzac mleko, maslo, smietane, ser, estragon i galke muszkatolowa. Gotowac, az ser sie rozpusci, a sos zrobi sie gladki. Doprawic do smaku sola i pieprzem.
Gotowac gnocchi w duzym garnku osolonej wody, nie wrzucajac za duzo na raz, az wyplyna na powierzchnie, przez okolo 2 minuty. Wylowic za pomoca lyzki i przelozyc do sosu. Wymieszac i podawac od razu.
Pięknie wyglądają więc smakują pewnie znakomicie!
ReplyDeleteCudowne!
ReplyDeleterobilam dokladnie to samo danie, z zamiarem wstawienia przepisu, ale nie wyszlko mi zbyt reprezentacyjnie ;p jednak w smaku bylo boskie wiec kocham ten przepis ;)
ReplyDeletegnocchi wcale nie są łatwe do dobrego sfotografowania, ale Twoje wyglądają bardzo apetycznie i zachęcająco:)
ReplyDeleteuwielbiam taki obiadek, wyglądają zachęcająco:))))
ReplyDeletekapitalne kluseczki:)
ReplyDeletezjadłabym je ze smakiem
Wyszły Ci niesamowite:-) Chętnie przyrządzę takie:-) Pycha:-)
ReplyDeletePycha, idealnie wyglądają! Pozdrawiam
ReplyDeletecudowny sosik do tych gnocchi :)
ReplyDeleteGnocchi mi się jeszcze nie zdarzyło robić, ale brzmi kusząco. Tylko będę musiał sprawdzić, czy dynia jaką mam (wyhodowana u rodziców w ogródku hokkaido) będzie się do tego nadawała, jeśli tak, to może wezmę się za to.
ReplyDeleteHokkaido nada sie doskonale! Czekam na rezultat :)
DeleteBardzo fajnie połacznie: dynia i ser z niebieska pleśnią.
ReplyDeleteP.S. Śliczny talerzyk :)
taki obiad to coś dla mnie ... i ten ser do tego, pycha
ReplyDeleteSmaczniutko wyglądają. Muszę kiedyś skosztować tych dyniowych.
ReplyDeletePozdrawiam:)
w oczekiwaniu na dyniową sałatkę częstuję się Twoimi włoskimi kopytkami z dynią. Śmiem twierdzić, że połączenie słodkawej dyni z ostrym serem z niebieską pleśnią to wspaniałe, choć na pewno kontrastowe połączenie :-D Zapowiada się więc pyszna uczta. Szkoda, że na razie tylko wirtualna.
ReplyDeletePyszności! wiem, bo sama niedawno robiłam :)
ReplyDeleteŚwietnie Ci się udały te gnocchi. Z tym sosem musiały smakować pysznie :)
ReplyDeleteKluseczki z gorgonzolą albo innym błękitnym serkiem. Mmmm, ideał normalnie :-)
ReplyDeleteJa zakochałem się w dyni od mojego pierwszego spotkania z nią. Po raz pierwszy kupiłem w Austrii muskatową. Pamiętam, że zrobiłem z niej zupę i jakiś makaron. Od tamtej pory dynia jesienią rządzi :-)
Oto mój obiad na dziś! Udał Ci się zebrać w jednym miejscu wszystko moje ukochane smaki. Dzięki ;) Pozdrawiam
ReplyDeleteWyglądają bardzo apetycznie i mam taki sam talerzyk :)
ReplyDeleteSandra
Uwielbiam gnocchi:)
ReplyDeleteTwoje to już w ogóle bajka:)
Wyglądają po prostu bosko! Dlaczego nie zaprosiłaś mnie na obiad...? ;)
ReplyDelete