"- Zupa z ryb?
- Jasne. Mamy kupe tego drobiazgu, mamy sol - Jaskier ilustrowal wyliczanie odginaniem kolejnych palcow. - Zdobylismy cebule, marchew, pietruszke, seler z nacia. I kociol. Po zsumowaniu otrzymujemy zupe.
- Zdaloby sie troche przypraw.
- Och - usmiechnal sie Regis, siegajac do torby. - Z tym problemu nie bedzie. Bazylia, piment, pieprz, lisc laurowy, szalwia...
- Dosc, dosc - powstrzymal go Jaskier. - Wystarczy, mandragory w zupie nam nie potrzeba. Dobra, do roboty. Oczysc rybki, Milva.
- Sam je czysc! Patrzajta ich! Mysla, ze jak maja niewiaste w kompanii, to im bedzie przy kuchni harowac!"
(Andrzej Sapkowski, "Chrzest ognia")
Sa takie ksiazki, do ktorych moge wracac w nieskonczonosc. Nie zlicze, ile razy przeczytalam sage o wiedzminie, ale wiem jedno: na tym na pewno sie nie skonczy. Tolkienowski "Wladca Pierscieni" jest moze wspaniala historia z bogatym swiatem w tle, ale brakuje mu jednego: humoru. U Sapkowskiego jest go mnostwo. Bezbledne, zapadajace w pamiec dialogi, swietnie nakreslone postacie, wciagajaca fabula... Dla mnie to mistrzostwo swiata, jesli idzie o literature fantasy.
Kiedy zaczelam myslec o zorganizowaniu akcji Literatura na talerzu, od razu przyszla mi do glowy slynna zupa rybna, przy ktorej gotowaniu uformowala sie wiedzminska druzyna. Od dawna chcialam ja ugotowac, ale jakos nie bylo okazji. A to przeciez takie proste: ot, kilka malych rybek, warzywa, przyprawy. Do tego kawalek duzej, miesistej ryby.
Kociol, oczywiscie, musi byc. I sitko. Bo...
"- Mniam, mniam, alez pachnie. Gdy sie to wszystko wygotuje, odcedzimy smieci.
- Przez onuce chyba - wykrzywila sie Milva, strugajac kolejna lyzke. - Jakze cedzic, gdy przetaka nie mamy?
- Alez droga Milvo - usmiechnal sie Regis. - Tak nie mozna! To, czego nie mamy, z latwoscia zastapimy tym, co mamy. To wylacznie kwestia inicjatywy i myslenia pozytywnego.
- Idz do biesa z tym swoim uczonym gadaniem, wampirze.
- Przecedzimy przez moja kolczuge - powiedzial Cahir. - Co tam, potem sie ja wyplucze.
- Przedtem tez sie ja wyplucze - oswiadczyla Milva. - Inaczej ja tej zupy jesc nie bede."
(Andrzej Sapkowski, "Chrzest ognia")
Tak wiec sami widzicie, drodzy czytelnicy, ze sitko to znacznie bardziej higieniczna i wygodniejsza opcja :)
Idac za tokiem rozumowania Regisa, zastapilam to, czego nie mialam, tym, co mialam: zamiast szczupaka - losos, zamiast szalwii - tymianek. Od siebie dodalam pora, pomidory i plasterki cytryny. Prosto, pysznie, pozywnie.
Wiedzminska zupa rybna
Skladniki:
- 500-600 ml wody
- 5-6 malych rybek
- 1 por
- 1 marchewka
- 1 korzen pietruszki
- 1 lodyga selera naciowego
- 1-2 galazki natki pietruszki
- 1 mala cebula
- 1 galazka tymianku
- 4 ziarenka ziela angielskiego
- 4 ziarenka czarnego pieprzu
- 2 liscie laurowe
- 3 pomidory, pokrojone w cwiartki
- 300-400 g filetow z ryby (u mnie losos)
- kilka plasterkow cytryny, do dekoracji
- natka pietruszki, do dekoracji
Wode zagotowac w garnku, dodac oczyszczone male rybki, obrana marchewke, seler, pietruszke, cebule, pora i natke. Posolic i gotowac przez 20-25 minut, az warzywa zmiekna. Przecedzic wywar, odlozyc na bok marchewke, pora, seler i pietruszke, pokroic w slupki, reszte wyrzucic.
Wlac bulion z powrotem do garnka, dodac tymianek, ziele angielskie, pieprz, listki laurowe, pomidory oraz rybe. Gotowac na malym ogniu przez 10-15 minut, az ryba bedzie ugotowana. Doprawic do smaku sola i pieprzem, dodac pokrojone w slupki warzywa. Podawac udekorowana plasterkami cytryny i posiekana natka.
Przepis dodaje do akcji Literatura na talerzu 2012.
Świetny pomysł na akcję! Zupa jak się patrzy i idealnie odzwierciedla fragment z książki. Super.
ReplyDeleteOjej, jak miło zobaczyć, że kogoś też inspiruje ta scena:))
ReplyDeleteUwielbiam wiedźmina, ale nigdy nie wpadłam mimo to na pomysł ugotowania zupy zainspirowanej tą książką.
Może czas to zmienić?:)
Smakowita i z fajną historią w tle :)
ReplyDeleteco do Wiedźmina i Sapkowskiego - mam dokładnie takie same odczucia :)
ReplyDeleteHahah, czytałam tę książkę dawno, teraz sobie przypomniałam jaka była świetna. Koniecznie muszę do niej wrócić. Genialne to przecedzanie zupy przez kolczugę :D Pozdrawiam
ReplyDeleteprawdziwie szatanska ;p
ReplyDeletena pewno pyszna, ja też uważam że saga o Wiedźminie to mistrzostwo Świata, aż dostałam ochoty powrócić po raz kolejny:)
ReplyDeletetylko raz jadlam zupe rybna i byla pyszna,ale sama jeszcze nie odwazylam sie zrobic :)
ReplyDeleteByłam ciekawa czym zaczniesz. Piekne otwarcie akcji. A zupa pierwsza klasa.
ReplyDeleteZupę rybną jadłam chyba 2 razy w życiu. Muszę się chyba odważyć i ja wreszcie zrobić:)
ReplyDeleteTez bardzo lubie Sapkowskiego i jego poczucie humoru:)
ReplyDeleteAle chyba jescze lepszy jest Glen Cook;) tylko niepamietam czy on cos pisal o jedzeniu:(
Cook to tej od "Czarnej Kompanii", prawda? Uwierzysz, ze jeszcze nie czytalam? Bede musiala nadrobic.
DeleteSapkowskiego czytałam a zupy rybnej jeszcze nigdy nie robiłam... chyba trzeba to zmienić :)! Pozdrawiam!
ReplyDeleteOch jak fajnie znów Sapkowskiego poczytać! :)))
ReplyDeleteA łosoś ze skórą? Ja zdejmuję choć nie jestem pewna czy dobrze robię, może mnie uświadomisz?
Pozdrawiam.
Ja najczesciej kupuje bez skory, ale tym razem trafil mi sie ze skorka i postanowilam jej nie zdejmowac, bo tak pieknie sie srebrzy :) Wprawdzie jest troche wiecej balaganu przy jedzeniu, ale co tam.
DeleteMam takie same odczucia, co do Sapkowskiego i Wiedźmina! Mam to już tak zaczytane, ze prawie się rozlatuje, nie wiem, ile razy czytałam! I od dawna marzyłam o ugotowaniu tej zupy w Twojej akcji. Mam nadzieję, że będzie w porządku, jeśli dodam swoją wersję?
ReplyDeleteWygląda bardzo aptyecznie. Pozdrawiam serdecznie.
ReplyDelete