Nie mam nic przeciwko jesieni. Te zlota, piekna, wciaz jeszcze ciepla nawet lubie. Ale kiedy robi sie szaro, paskudnie, a deszcz, niesiony podmuchami wiatru, zaczyna padac poziomo, nie jest juz tak milo.
Wtedy potrzebuje czegos specjalnego. Czegos dekadenckiego, pysznego i kremowego, co podniesie mnie na duchu i sprawi, ze smutki odejda na chwile w dal. Czegos takiego, jak ten crème brûlée. Delikatny, smietankowy, slodki, pachnacy wanilia. Wiec rozbijam skorupke (zawsze w tym momencie myslac o Amelii Poulain) i... zapominam o wszystkim.
I niech sobie pada, niech wieje. Ja jestem w niebie.
Najlepszy crème brûlée
Skladniki:
(na 4 porcje)
- 425 ml smietany kremowki
- 100 ml pelnotlustego mleka
- 1 laska wanilii
- 5 duzych zoltek
- 50 g drobnego brazowego cukru, plus troche ekstra na skorupke
Rozgrzac piekarnik do 160 stopni (180 z termoobiegiem). Cztery ramekiny mieszczace 175 ml ulozyc w glebokiej blasze do pieczenia - musi byc na tyle wysoka, by mozna bylo na niej ulozyc plaska blache do pieczenia tak, by wciaz bylo troche miejsca miedzy nia a foremkami. Smietane i mleko wlac do garnka, laske wanilii rozciac i wydlubac ziarenka, a nastepnie dodac je wraz z pustym strakiem wanilii do smietany.
Zoltka i cukier ubic na jasny, puszysty krem. Smietane i mleko podgrzac na srednim ogniu, az pojawia sie pierwsze babelki. Wlac podgrzana smietane do jajecznej mikstury, wciaz mieszajac trzepaczka. Przecedzic goraca miksture przez sito do dzbanka, zdjac z jej wierzchu biala piane i wyrzucic, a nastepnie zamieszac.
Do blachy do pieczenia wlac goraca wode tak, by siegala 1,5 cm wysokosci foremek. Wlac do nich goraca mieszanke tak, by wypelnila je po brzegi. Wlozyc do piekarnika, przykrywajac blacha do pieczenia tak, by z boku byla mala luka umozliwiajaca przeplyw powietrza. Piec 30-35 minut, az mikstura zastygnie, ale nie calkowicie - przy poruszeniu blacha powinna zachowywac sie jak galaretka.
Wyjac foremki z blachy i studzic na kratce przez pare minut, a nastepnie wstawic do lodowki do calkowitego schlodzenia (mozna zostawic na cala noc). Kiedy beda gotowe do podania, posypac cienka warstewka brazowego cukru, spryskac odrobina wody, by go zwilzyc, a nastepnie, uzywajac palnika, skarmelizowac cukier tak, by powstala chrupiaca skorupka.
Przepis dodaje do akcji Schlodzone 2011.
Wygląda pięknie!
ReplyDeleteA u mnie lato.Słońce pięknie nam świeci.
Słonecznego dnia dla Ciebie!
uwielbiam...
ReplyDeleteZdjęcie jest na prawdę rewelacyjne! (jak zwykle postuluję o większą ilość fotek na blogu;))
ReplyDeletei czegóż chcieć więcej :) pyszności! waniliowy zapach rozprzestrzenił się w mojej głowie :D
ReplyDeletepiekne!
ReplyDeleteJak Ty wiesz co może człowiekowi humor polepszyć:)
ReplyDeletemój ulubiony deser, mogłabym go jeść na okrągło
ReplyDeletecudowne zdjęcie :)
ReplyDeletekocham krem brulee,ale mi narobilas ochoty ;) no i piekne zdjecie - pozdrawiam
ReplyDeleteA,ja (odmiennie od wszystkich)zaczynam tęsknić do zamglonych,chłodnych poranków,zimniejszych podmuchów wiatru kiedy chowam się w miękkości ciepłego szala,jakoś mi tego powoli brakuje.
ReplyDeleteNa takie dni zdecydowanie najlepszy jest Twój krem;)pyszności!
Klasycznie, ale wydaje mi sie, ze to jest trudny przepis do zrobienia.
ReplyDeletePaulino -> trudny nie jest, ale na pewno troche praco- i czasochlonny. Przepis, z ktorego korzystalam, bardzo szczegolowo opisuje wszystkie kroki, wiec wystarczy stosowac sie do instrukcji, a wszystko powinno pojsc gladko :)
ReplyDeletePrzy takim smakołyku można się zapomnieć!
ReplyDeleteja się Tobie wcale nie dziwię... uwielbiam ten krem i też przenosi mnie na wyżyny, gdy się nim zajadam :-) piękne zdjęcie Maggie! ah ta skorupka ;)
ReplyDeletehej, u nas po drugiej stronie Londynu tez deszcz pada poziomo :) Jarek stwierdzil, ze jak popryskamy okna plynem to moze nawet sie same umyja... :)
ReplyDeleteTwoj deser powala na nogi... gdybym miala tyle serca dla slodyczy to bym sie skusila :)
Nigdy nie jadłam i żałuję, bo wygląda fantastycznie :D
ReplyDeleteoch zjadłabym teraz coś takiego:))) pychotka:)
ReplyDeletemilion kalorii, zero wyrzutów sumienia:)))skorupka bardzo apetyczna!
ReplyDeletedzięki, dzięki, dzięki - uwielbiam!
ReplyDeleteA ja sie do creme brulee przymierzam juz od bardzo dawna i chyba po twoim wpisie w koncu sie skusze :) Pyszne zdjecie :)
ReplyDeleteMmmm,ależ apetycznie się prezentuje!
ReplyDeleteDoskonały :)
ReplyDeleteNie wiesz jak się zachowa krem z tego przepisu, jesli wstawi się go na chwilkę pod rozgrzany grill w piekarniku? Nie mam palnika... :D
Mniam! Wspaniale wygląda. I zdjęcie takie piękne, że mam ochotę sięgnąć i wyjąć sobie tą miseczkę... Mogę? :)
ReplyDeleteMaggie - śliczny... Marzeń o palniku ciąg dalszy...
ReplyDeleteBjedrono -> nie probowalam, ale wydaje mi sie, ze jesli bedziesz pilnowac, by skorupka sie nie przypalila, wszystko powinno byc w porzadku.
ReplyDeleteGin -? czestuj sie!
cały czas hamuje mnie brak palnika, ale jak go w końcu kupię i odpalę :) To z pewnością zrobię nie jeden taki cudny krem brulee
ReplyDeletepysznie wygląda ... a skorupka bardzo apetyczna:) pozdrawiam Jolanta szyndlarewicz
ReplyDeletecudowna to osłoda.
ReplyDeleteBlachy perforowane wysokiej jakości. Gwarancja satysfakcji! Frezowane są wyłącznie otwory, których nie można uzyskać za pomocą dziurowania W większości tradycyjnych procesów szczelina jest lepsza niż otwór okrągły.
ReplyDelete?dziurowanie przez wiercenie