Saturday 4 December 2010

"If you're going to San Francisco..."

To podobno piekne miasto. Malowniczo polozone, rozlegle i ruchliwe, ale nie tak przytlaczajace jak Nowy Jork. Po pagorkowatych ulicach suna tramwaje, ulicami przechadzaja sie zrelaksowani miejscowi, a panoramy miasta widzianej z Twin Peaks nie da sie latwo zapomniec.
Nigdy nie bylam w San Francisco. Ale wiem, ze jesli kiedys pojade, na pewno skosztuje chleba, z ktorego slynie ta amerykanska metropolia.
Tymczasem upieklam swoj wlasny chleb z San Francisco, kierujac sie przepisem Liski, z jedna drobna zmiana. Jest dosc prosty i malo czasochlonny w porownaniu do niektorych chlebow, wiec pomyslalam, ze idealnie nada sie do zrobienia w sobotni poranek. Musze przyznac, ze napedzil mi troche stracha: przez pierwsze 10 minut po wlozeniu do foremki nie chcial rosnac i balam sie, ze nic z niego nie wyjdzie. Potem jednak wystrzelil w gore i wyszedl pyszny, z chrupiaca, zlocista skorka i miekkim miazszem. Na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z tym chlebem!

Chleb z San Francisco
Skladniki:
- 2 lyzeczki suszonych drozdzy
-200 g maki pszennej razowej
- 400 g maki pszennej bialej
- 1/2 lyzki cukru
- 2 lyzki octu balsamicznego
- 1 i 1/4 lyzeczki soli
- 250 g zakwasu zytniego lub pszennego (dalam zytni)
- 375 ml wody
- do posmarowania: jajko wymieszane z 2 lyzkami smietany (ja zastapilam ja mlekiem)

Drozdze i cukier rozpuscic w wodzie, odstawic na 15 minut. Dodac do nich 375 g maki bialej, zakwas, sol i ocet, wymieszac, przykryc i odstawic do podwojenia objetosci (czyli na ok. 30 minut). Dodac reszte maki i zagniesc luzne ciasto.Wlac je do dwoch malych keksowek albo jednej duzej (tak wlasnie zrobilam ja) i odstawic do wyrosniecia (u mnie zajelo to okolo 30 minut). Posmarowac jajkiem rozbeltanym ze smietana albo mlekiem i piec w piekarniku nagrzanym do 230 stopni przez ok. 10 minut. Potem zmniejszyc temperature do 200 stopni i piec kolejne 35 minut.

1 comment: